„Najście ministra do Sądu Najwyższego”. Prof. Stępkowski o przekroczeniu granic władzy wykonawczej
Radio Wnet - Un podcast de Radio Wnet - Les jeudis

Jeśli ktoś wchodzi do naszego domu przez okno, to już nie wizyta, lecz najście – mówi prof. Aleksander Stępkowski o wizycie ministra Waldemara Żurka w Sądzie Najwyższym.Waldemar Żurek, minister sprawiedliwości, pojawił się bez zapowiedzi w Sądzie Najwyższym na spotkaniu z ławnikami. Prof. Aleksander Stępkowski, sędzia SN, w Poranku Radia Wnet nazwał to „najściem” i „naruszeniem zasady podziału władz”. Podkreślił, że minister – jako przedstawiciel władzy wykonawczej – nie powinien naradzać się z sędziami. W jego ocenie doszło do sytuacji w najwyższym stopniu niestosownej i wymagającej reakcji ze strony sądu.Jak tłumaczy Stępkowski, spotkanie ministra z ławnikami odbyło się bez wiedzy Pierwszej Prezes SN.Doszło do sytuacji, w której przedstawiciel władzy wykonawczej naradzał się z sędziami. To naruszenie zasady podziału władz– ocenił.Według Stępkowskiego minister został zaproszony przez ławników wybranych jeszcze przez Senat poprzedniej kadencji.To było niezapowiedziane, nieuzgodnione spotkanie. Co więcej, dotyczyło spraw, w których sam minister może występować jako strona– zaznaczył.Dodał, że po spotkaniu minister zorganizował w SN konferencję prasową.To tak, jakby ktoś wszedł do cudzego domu przez okno. Niby wolno wejść, ale nie w ten sposób– powiedział obrazowo.„Legitymizacja manipulacji składami sędziowskimi”Sędzia odniósł się także do zmian w przepisach dotyczących składów orzekających.To prawna legitymizacja manipulacji składami sędziowskimi– ostrzegł.Jak podkreślił, wielu prezesów sądów zostało powołanych z naruszeniem prawa.Teraz ci prezesi, zaufani ministrowi, mogą arbitralnie zmieniać składy sędziowskie. To godzi w zaufanie obywateli do wymiaru sprawiedliwości– ocenił.„To już nie polska konstytucja decyduje”Prof. Stępkowski zwrócił też uwagę na konflikt między Izbą Pracy a Izbą Kontroli Nadzwyczajnej.Obie powstały na podstawie tego samego przepisu, a mimo to jedna uznała, że druga nie jest sądem. To absurd– mówi.W jego ocenie problem wynika z nadinterpretacji prawa unijnego.Trybunał Sprawiedliwości UE, choć nie ma takich kompetencji, pozwala, by jedne polskie organy ignorowały inne. To już nie konstytucja reguluje nasze sądy, tylko orzeczenia TSUE– podkreślił.Na zakończenie dodał, że „rozumiemy, do czego to prowadzi, gdy okaże się, że rząd i parlament nic nie mogą postanowić, bo sądy – powołując się na traktaty – im na to nie pozwalają”.